niedziela, 22 listopada 2015

Singapur okiem matki Polki

Chyba już nie umiem pisać, bo ło cholera alem dawno nie pisała. No ale spróbuję.

O podróżowaniu z dwójką dzieci.

Podróżowanie z dwójką dzieci jest super.

Jeden obśliniony, drugi obrzygany. Jeden płacze bo chce cycka, drugi płacze bo to on chciał nacisnąć przycisk od windy. Jeden właśnie wreszcie zasnął, drugi niekontrolowanie i nieprzerwanie śpiewa na cały regulator. Jeden chce kupę dwa razy po wyjściu z samolotu a przed odbiorem bagażu, drugi robi ją bez zawiadamiania co pięć minut.

Wyższy stopień zaawansowania w byciu podróżnikiem.

W październiku odwiedziliśmy Singapur. 3 godziny lotu i tydzień w Singapurze, na równiku. Jest tam ciepło i wilgotno cały rok. Tak też było. Od noszenia Tomka Ogonka nasze ubrania miały codziennie odbite na sobie kształty nosidła. Deszczu równikowego zaznaliśmy niewiele. Jest szybki. Singapur jest super przyjazny dzieciom. Pomijając infrastrukturę, że wszędzie wejdziesz z wózkiem i pampi dziecku zmienisz, to jeszcze jest tam dla nich dużo rozrywek. Darmowe, a jednocześnie fajne pokoje i place zabaw wszędzie, a zoo jedno z najlepszych na świecie. Bela nie mogła uwierzyć własnym oczom i wyjść z zachwytu gdy stojąc przed pokaźną grupą dostojnych nosorożców wynalazła w krzakach patyka. Potem słonie robią przedstawienie (skubane wytresowane) - "mamo zobacz! ten patyk może sobie tutaj siedzieć i oglądać", "mamo, mogę tego patyka już mieć?".


Więc podróżując z dziećmi rób swoje, bo dzieci i tak mają to gdzieś. Zadziwiają ich patyki.

A my polubiliśmy Singapur za porządek, przestronność, wygodę, wielokulturowość, nowoczesność, arabsko-malezyjskie ulice oraz jedzenie. Nie polubiliśmy Singapuru za niewielką zaledwie dozę Azji w nim. Jest to po prostu fajne miasto. Tak jakby europejskie, ale zorganizowane przez Azjatów. Czyli wydajniej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz