poniedziałek, 22 września 2014

Mokry Targ

Zamiast we wtorek na targ do Mszany, jeździmy ostatnio w sobotę na targ do niedaleko nas.

Co by tutaj wybrać...
Wet Market czyli Mokry Targ jest trzypiętrowym budynkiem pełnym targowisk. 

Dolne pięto jest piętrem rybnym i przez nas ostatnio najbardziej eksplorowanym. Znajdujemy tam wszystko o czym można tylko pomyśleć, plus to o czym myśleć się nawet nie chce. Chińczycy targują żywymi rybami i owocami morza i bagien, wybierając na przykład przez pół godziny żabki na obiad (patrz: pan na poniższej ilustracji).

Żaby żywe, skakały.

Środkowe piętro jest piętrem mięsnym i nie chcę o tym mówić.

Górne piętro jest owocowo-warzywno-jajeczne-tekstylne. I tam wydaję dużo drobnych, posługując się nawet czasami kantońskimi nazwami numerków. Produkty są tanie jak barszcz, śmierdzące jak chińskie jedzenie, no i mokre. Przeciskasz się przez stoiska i tłumy starszych państwa z wózeczkami zakupowymi i kapie na ciebie zewsząd woda z sałat i szpinaków.


Homar z wody.
Krewetki z wody.
Tak czy owak, kupujemy żywe obiady (skaczą nam w siateczkach gdy wracamy do domu statkiem), po czym mistrz Michał przyrządza je (jak na pobocznych ilustracjach, czyli bez przypraw i bez dodatków).
Można śmiało zatem stwierdzić, że Bobslej poznał już prawdziwy smak mięsa homara, czy krewetki. Żaby jeszcze nie.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz