czwartek, 28 sierpnia 2014

to co ważne, czyli torebki, telefony i edukacja

Obserwacja społeczeństwa hongkońskiego trwa (wbrew pozorom zastoju blogowego).
Mając gości mieliśmy okazję włóczyć się bez dziecka i przyglądać się ludziom, twarzom oraz zwyczajom, a nie tylko ciągle patrzeć pod koła wózka lub pod nogi Izabeli (gdyż sama nie zawsze to robi).
Z obserwacji wcale nienowej, lecz bardziej intensywnej, wynika, że masa człowiecza tutaj składa się w dużej mierze z telefonów i torebek. Ludzie lapią lipią gapią patrzą się w ekrany. Wydaje się, że wykształcili już jakiś szósty zmysł czucia otoczenia, bo gdy idą to ładnie wszystko i wszystkich mijają, nie wchodzą w ściany ani w siebie na wzajem. Dla bezpieczeństwa jednak na schodach ruchomych nadawany jest komunikat: "trzymaj się barierki i nie patrz w telefon". Tak już mają, że przychodzą do restauracji w czwórkę i owszem rozmawiają ze sobą, ale też patrzą w ekrany i pstrykają. Stoją w metrze i jadą palcem po fejsbuku klikając 'like' 'like' 'like' w odstępie sekundowym jeden od drugiego, nie patrząc nawet na zawartość postów przyjaciół swych.
A na ramionach ich wiszą i widnieją torby i torebki. Mogą być ubrani w gumowe klapki i skarpetki z misiami ale mają Pradę, mają Gucci, mają Louis Vuitton lub innego Armaniego. Bywa nawet, że ktoś ma na sobie dwie torebki, dużą i małą, obydwie rzecz jasna firmowe.
A wszystko to starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna...

Szczerze, to kwestie telefonów rozumiem. Kwestie torebek nie bardzo. ;)

A o edukacji raz następny, gdyż Bobslej Bambino się zbudził.
Buziaczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz