Co do chińczyków, no to większość nie wie o co chodzi z Bożym Narodzeniem, ale celebracja jest na całego: chińska świąteczność panuje wszędzie: przystrojowo-muzycznie-zakupowo. W kraju, w którym nie starcza zielonego światła żeby wszyscy piesi przeszli przez ulicę, ci właśnie wszyscy hordami pędzą wszędzie pstrykać sobie zdjęcia z elfami, łosiami i misiami. Centra handlowe prześcigają się w wystawkach, i to na niesamowitym poziomie. Aniołki, elfy, śniegi, gwiazdy, łosie, fotki fotki róbmy fotki, goł, goł, goł...
A my oprócz, amerykańskiego stylu jaki tutaj przybraliśmy w przyjezdnej społeczności (czyli Christmas Party Jolly Good Fun oraz Christmas lunche tu i tam),
świętujemy głównie za pośrednictwem Bobsleja, czyli szkolnie. Jako, że Bela uczęszcza do przedszkola chrześcijańskiego, to były jasełka i wielki koncert. Ale że jest to też przedszkole chińskie to była też chińska zabawa.
Na pierwszym wydarzeniu łzy stały nam w oczach (no dobra mi stały. tata Bobsleja jest nieczuły, no i może Tomkowi też stały momentami, ale to z innych powodów). Ja z Polski, z Lubnia siedzę w wielkim teatrze w HK i doświadczam występu chińskich trzylatków przedstawiających historię Narodzenia Pańskiego oraz wyśpiewujących kolędy po chińsku. Jaki ten świat jest... wow. Plus, wielkie rodzicielskie wow bo na scenie wśród małych czarnych skośnookich nasza blondynka.
Wszyscy dla wszystkich mili, a chyba o to chodzi w Świętach.
Wesołych Świąt Wszystkim.
K.M.I.T.
Wesołych Świąt Wszystkim.
K.M.I.T.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz